Dobra droga i stosunkowo nieduży ruch pozwalają mi nadrobić trochę stracony przez naprawę czas. Jeszcze w Sarajewie dowiaduje się, ze w Mostarze ma być upał. Bardzo ciepło zaczyna się robić już po przejeździe przez tunele w pasmie gór otaczających Sarajewo.
Dojeżdżam do Neretwy... Zaczyna się trasa widokowa :) Zaczyna się robić ciepło, a nawet bardzo ciepło. Przystaje więc w miejscowości Jablanica, żeby uzupełnić płyny. Przy okazji odwiedzam miejsce bitwy nad Neretwą z roku 1943. Pamiątka po bitwie to zerwany most i ustawiony book parowóz. Zwiedzanie muzeum sobie odpuszczam. Zasiadam w lokalnym barze i uzupełniam płyny... Miejscowi pytają skąd jestem, skąd jadę, dokąd jadę, no i wywiązuje się sympatyczna rozmowa. Niedługo po mnie do baru przychodzi młody chłopak zamawia piwo i siada... Kiedy wychodzi do toalety, jeden z miejscowych mówi mi "To Cygan, ale dobry człowiek, nasz Cygan, nawet już po naszemu mówi". Kiedy wraca i dowiaduje się, że jestem Polakiem i nocować będę w Medjugorie, chwali się bransoletką z wizerunkami świętych która stamtąd przywiózł sobie, a później opowiada mi całkiem poprawną włoszczyzną jak tam dojechać i ostrzega przed zakrętami na ostatnim etapie podròży. Mòwi, żeby jechać powoli, 50-60 km na godzinę maksymalnie.
Miło się rozmawia, ale ja chcę się jeszcze w Mostarze na chwile zatrzymać, no i na nocleg zjechać przed nocą, płacę więc, żegnam się z miejscowymi i ruszam dalej....