Tak, mnie też nazwa tego miasta kojarzy się z bzdurami... Ale miasto jest jak najbardziej poważne i jakby nie patrzeć z 250.000 mieszkańców, po Sarajwie jest drugim co do wielkości miastem Bośni i Hercegowiny... No właśnie... Czy to jeszcze Bośnia? Bo od Hercegowiny jesteśmy dość daleko... Wszędzie Serbskie flagi, po drodze była informacja że wjeżdżamy do "Republic of Srpska"... Tak, znajdujemy się w mieście gdzie 95% mieszkańców to ludność serbska. Nie było tak zawsze - na koniec lat 80, ludność serbska stanowiła tu niecałe 50%. Wojna... przesiedlenia... mordy... Wysiedlenia powojenne, zastraszanie... dało takie efekty. Nasi sarajewscy znajomi pytali po co tam jedziemy, odpowiedzieliśmy, że nie byliśmy tam nigdy, z ciekawości, no i to stolica Serbskiej Republiki. Z nieco ironicznym uśmiechem na granicy politowania dla naszej ciekawości odpowiedział jeden z nich "Jak może być stolica czegoś co nie istnieje...". Mimo wszystko doceniam, ze pomogli nam znaleźć nocleg i odpowiednim parkingiem - prosto z trasy jedziemy do Hostelu HAVANA przy ulicy 'Prvgo Kralijskiego Korpusa'. Tutaj się okazuje, że parking jest półotwarty, ale ma światło, które włącza się kiedy ktoś przezeń przechodzi - a służy za skrót między dwoma ulicami. No nic... za to dostajemy pokój na chyba 8 osób, taki, żebyśmy z ominięciem recepcji mogli sobie zejść prosto do naszych motorów :)
Po rozpakowaniu się i krótkim odpoczynku ruszyliśmy pieszo do centrum miasta. Słońce już zaszło... trzeba będzie też coś zjeść przed pójściem spać.
Dotarliśmy placu Serbskich Władców, gdzie znajduje się prawosławna katedra Chrystusa Zbawiciela. Trudno uwierzyć, że powstała całkiem niedawno i funkcjonuje dopiero od 2009 roku... odbudowujący miasto dobrze bardzo 'wstrzelili się' ze stylem. Dotarliśmy na plac Krajine, powstały po tragicznym trzęsieniu ziemi w 1969 roku, gdzie znaleźliśmy samoobsługową restaurację w domu handlowym Boska. Na pożegnanie Bośni oczywiście wziąłem 'punena paprika' :) Kastel już był na pewno zamknięty - wróciliśmy więc w okolice katedry prawosławnej i zakończyliśmy nasze zwiedzanie w ogródku jednego z barów przy deptaku Bana Milosavljevica.