Noclegi w Mostarze i okolicach są dość drogie, w końcu to miasto umieszczone na liście światowego dziedzictwa UNESCO... Zarezerwowałem wiec pokój w odległym o około 30 km Medjugorie. Znam historię objawień, znam też oficjalne stanowisko Kościoła na ich temat. Bylem tam blisko 15 lat temu, zobaczymy jakie zmiany zaszły przez ten czas....
Droga od Mostaru jest kręta, ale szeroka, słońce chylące się ku zachodowi pięknie mi ją oświetla w różnych odcieniach pomarańczowego. Do Medjugorie docieram po zmroku i lokalizacja noclegu się nie zgadza, podany adres nie ma ulicy ani numeru, a nikt nie wie gdzie znajduje się pensjonat Panna Maria... Dzwonię w końcu do właściciela, ale po angielsku nie pogadamy. Mój polsko-czesko-serbo-chorwacki pozwala mi na ustalenie, ze pensjonat leży nie 0,4 a ponad 2 kilometry od centrum. Właściciel mówi mi, żebym poczekał przy kościele a on przyjedzie po mnie za 2 min. Po niecałych 4 minutach zjawia się i jedziemy... jedziemy... jedziemy... blisko 3 kilometry. Na miejscu wskazuje mi miejsce na zaparkowanie motocykla - pod dachem i idziemy po klucze. Po drodze pyta "Pivko?", no przecież o niczym innym nie marzyłem przez cała drogę w upale :) Bagaże leżą na recepcji, my pijemy piwko, i drugie i trzecie, schładzamy też to co przywiozłem w sakwach... i oczywiście spożywamy :) Rozmowa toczy się o tym jak powstawał pensjonat - od zera w 15 lat, o wojnie, emigracji, turystyce, kryzysie... Dochodzi północ. Z planowanej wizyty w sanktuarium rezygnuję, pojadę rano :) Zdenko - właściciel to prawdziwy oryginał - budowlaniec, kafelkarz, muzyk (gra na 5 instrumentach), ojciec 3 dzieci, rzeźbiarz, kowal artystyczny... Długo by wymieniać efekty pracy jego rąk jakie widziałem tego wieczoru... W efekcie do pokoju trafiam po około 4 godzinach od przyjazdu na miejsce, ale nie żałuję.
Meczu nie obejrzałem... W całym pensjonacie nie ma ani jednego telewizora. Nawet w prywatnej części... Oni po prostu nie oglądają telewizji, a do tego właściciel nie jest fanem sportu. Dopiero następnego dnia dowiaduję się, że Bośnia przegrała z Cyprem na własnym boisku, no cóż - do przegranych w meczach piłki nożnej jakoś się przyzwyczaiłem :) Dnia następnego nikt o meczu nie chciał rozmawiać...
Miejsce jest oddalone od centrum, ale przez to ciche... Tak ciche, ze śpię smacznie i długo... Jadę do sanktuarium, widzę, ze przybyło sklepów, ceny knajpek wyższe niż w centrum Sarajewa, ale za to nie ma najmniejszego problemu z płaceniem w EURO, przy przeliczniku 1:2, korzystniejszym o 2,5% niż wymiana w kantorze. Sklepy z napisami "dewocjonalia i papierosy" jakoś nie pasują mi do tego miejsca (marlboro bez banderoli kosztują tu normalnie 2€ czyli znacznie taniej niż w sąsiedniej Chorwacji czy Włoszech skąd przyjeżdża tu sporo pielgrzymów). Ludzie pielgrzymują tu, modlą się, doznają łask, to dobrze... Dają pracę biednym Bośniakom - też dobrze. Jadę po bagaże i ruszam dalej. Na pożegnanie, już po uregulowaniu rachunku gospodarze zapraszają mnie na obiad. Właśnie będzie podawany bo przyjechała grupa pielgrzymów z Czech. Muszę odmówić, bo późno się zrobiło (a 'pivko' trwało 4 godziny, więc boje się pomyśleć ile czasu trwać mógłby obiad), droga daleka, a tak pięknie pachnie.... Żegnany przez Zdenka z żalem opuszczam to miejsce.. Wrócę... Takiego przyjęcia, takich warunków i takiej ceny (13€ za pokój z łazienką) nie znajdę raczej w centrum Medjugorie. Że o atmosferze stwarzanej przez gospodarzy nie wspomnę :)
Guesthouse Panna Maria - polecam z całego serca! Znajduje się przy ulicy Ante Starcevica nr 26. Super atmosfera, ładne pokoje, no i basen na lato rozkładany :) Że nie wspomnę o koncertach rodzinnego zespołu TNT dla gości... Dobre miejsce, żeby tu zrobić bazę wypadową an 1 dniowe jazdy po Bośni, czy Chorwacji, albo po prostu odpocząć od jazdy przy piwku.