Pojechaliśmy do "najlepszego zakładu w mieście". Od wejścia powiedzieli, że motocykli nie naprawiają... ale pokazałem że to problem mechaniczny, podjęli się więc naprawy.
Wykręcenie urwanych śrub poszło im dość sprawnie, ale problemem było dostanie nowych śrub... Jeździli, kombinowali, przywozili śruby i klęli, że to nie dość że calowe, to calowe amerykańskie gwinty... W końcu udało się dorobić gdzieś śrubki i po 4,5h od rozpoczęcia naprawy ruszyliśmy na prom, który miał nas dowieźć na Półwysep Kuroński.
Mamy szczęście, bo kiedy dojeżdżamy do portu prom właśnie się 'ładuje', udaje się nam załapać na przejazd. Cena w obie strony to 20 litów (jakieś 5,5E), za dodatkowego pasażera należy dopłacić 2,90 lita czyli niecałe 1E.
Po przeprawie kierujemy się do Nidy, po drodze należy uiścić opłatę za zanieczyszczanie chronionego terenu, za każdy z motocykli płacimy po 20 litów (mniej niż za samochód - informacja sprawdzona). Później czeka nas przejazd pofalowaną drogą wśród sosnowych lasów. Czasami przez drzewa widać morze i wydmy. Dojeżdżamy do Nidy.
Ładnie tu, mocno turystycznie, drewniane domki rybaków teraz to mini-pensjonaty. Są hotele, sklepy, bary, restauracje. Spora strefa tylko dla pieszych. Stamtąd ruszamy do granicy rosyjskiej, wiz nie mamy, więc nie wjedziemy... Wjeżdżamy jeszcze na punkt widokowy z wielkim gnomonem - piękna panorama wody, wydm i lasu. Na parkingu można zakupić najróżniejsze pamiątki, w tym sporo wyrobów ze srebra i bursztynu.