Trasa jest piękna... Niestety jeden z kierowców z grecką rejestracją tak ściął zakręt że zmusił mnie do ostrego hamowania. Wydarzenie to sprawiło, że moja średnia prędkość przejazdu jeszcze bardziej spadła... Troszkę już dość mam gór, tym bardziej, ze zatrucie jakiego się nabawiłem i niewiele jedzenia (z ostrożności, żeby co chwile nie przystawać po krzakach) tego dnia sprawiły ze na zakrętach zaczęło mi się trochę kręcić w głowie...
Trzeba jechać dalej... Ale do tego trzeba zatankować :) pierwsza stacja - dawno opuszczona bo ceny paliwa na niej wypisane były o ponad 30% niższe niż obecne... Kilometry lecą... W końcu w Himare znajduję stację ze znaczkami Visa i Master Card. Okazuje się że wyblakłe znaczki nic nie znaczą i płatność "kesz only". Nie mam już leków, a we Wlorze żadnego kantoru po drodze nie widziałem... Można płacić w euro, kurs standardowy 139 leków za 1E. Płacę więc 15€, leję do pełna, pan nadwyżkę w postaci kilkudziesięciu leków oddaje mi w miejscowej walucie :) Pyta skąd jestem, kiedy słyszy że z Polski, oczy mu zabłysnęły, uśmiechnął się i powiedział, niemal wykrzyczał "Boniek, Zibi Boniek!"
Żegnamy się, jadę dalej.. Ale kilometrów nie ubywa a cienie stają się coraz dłuższe...