Ciężko się wstaje w środku nocy... Tym bardziej, że osłabienie daje się we znaki.
Droga jest mi już znana - trzeba jechać przez osiedle... Wiem gdzie skręcić, gdzie są dziury.. sprawnie dojeżdżamy na lotnisko, gdzie tym razem już nikt mi nie broni wjechać na parking "kiss and bye".
Odprawa idzie sprawnie... no i żegnam 50% mojej wycieczki... na koniec stwierdzamy, że przez to zatrucie to żadnej pamiątki, magnesika na lodówkę, długopisu, czegokolwiek nie kupiliśmy dla znajomych... nie uwierzą, że tu byliśmy :)