Wróciłem z lotniska na nocleg po 3h00. Idę spać...
Jak dla mnie 10h00 to bardzo wczesna godzina na śniadanie, ale zmuszam się, wstaję i idę...
Po śniadaniu, zanim zacząłem się pakować - widziałem, że pracownik myje dziedziniec przed hotelem przy pomocy węża z woda lecaca nawet pod cisnieniem, oczywiście jak się część otworu wylotowego zakryje palcem :) Spytałem na migi czy mogę trochę wody użyć - jak zobaczył że chodzi o wymycie motocykla - sam chciał to zrobić... z uśmiechem pokazałem, że w '2 minutes' będzie gotowy jak ja się tym zajmę.
Właściciele hotelu byli tak mili, że zrobili mi dwa prania (za każdym razem do pokoju trafiały czyste, suche, pachnące i poskładane w kostkę ubrania), ruszam więc w dalszą drogę czystym pojazdem z lśniącymi chromami oraz pachnącymi ubraniami (które po przemoczeniu na Węgrzech i w Czarnogórze tak bardzo pachnące nie były).
Na koniec pytam ile się należy za pranie... nic... pytam po raz drugi... nic...życzą mi powodzenia w dalszej podróży - dziękuję i ruszam na południe.
Na sam koniec - element humorystyczny... Recepcjonista powiedział mi, że CAŁA obsługa hotelu mówi po włosku, a tylko jeden z nich - po angielsku... był bardzo zdziwiony, że nie próbowałem użyć tego języka. Tak przepadła nasza szansa na urozmaicone śniadania :p