Imponująca katedra i kilka poloników w niej. Do tego spacer głównym deptakiem miasta i zakupy śniadaniowe. Podczas spaceru spotykamy miejscowego - lat ok. 70. Widząc nasze kaski, zagaduje do nas, kiedy widzi że nie rozumiemy, przechodzi na rosyjski, mówi, że polskiego nie zna. Opowiada, że sam na motocyklu jeździł, a córka w USA mieszka i jak ją odwiedził kilka lat temu to odwiedził zlot harleyowców. Miło się rozmawia, ale przed nami kawałek drogi jeszcze...