Kierowca naszego busa mówi, że dojazd do naszego hotelu potrwa 45-60 min. Po drodze udaje mu się raz zgubić, kilka razy staje w korku, ale w końcu dojeżdżamy do miejsca naszego noclegu.
Kiedy idziemy do pokoju, okazuje się, że pokój delikatnie mówiąc, nie spełnia warunków zawartych w rezerwacji, że nie wspomnę o tym, że ma okno z widokiem na ścianę, która jest 1,5m od okna... Recepcjonista tłumaczy, że hotel ma duże obłożenie, że tylko jeszcze jeden pokój jest wolny, pokazuje mi go... Nie jest lepiej. Kiepski początek maltańskiej przygody.
Nasz hotel znajduje się w dość imprezowej dzielnicy, widziałem, że są jeszcze otwarte sklepy idę więc zakupić większa ilość wody na nasze wysuszone lotami śluzówki.
Kiedy wracam - widzę, że manager zmiany krząta się w pokoju naprzeciwko naszego. Okazuje się, że wysprzątali pokój taki jak zamawialiśmy, większy, z balkonem, lodówką i właśnie nam zaproponowali przeprowadzkę. Celowo nie podaję nazwy hotelu, bo możecie się uprzedzić, a obsługa w sumie zachowała się bardzo profesjonalnie - mimo późnej pory 'wyprostowała' błąd swojego działu rezerwacji. Na koniec szef zmiany zostawił swoją wizytówkę, napisał na niej tez numer swojej komórki i powiedział, żeby dzwonić jakby cokolwiek było nam potrzeba. Pytał też czy może napijemy się czegoś na koszt firmy, przyśle do pokoju zamówienie... miło, prawda?!
Zaraz potem z naszego balkonu obserwujemy kolejne fajerwerki... Może tym razem na nasze powitanie?! :) Warto było jednak postawić na swoim i zmienić pokój :)