Przy śniadaniu składamy sobie życzenia z okazji Dnia Dziecka, nie wiem czy jego międzynarodowość sięga i na Maltę, ale w końcu jesteśmy dziećmi, a dobrych życzeń nigdy nie za wiele :)
Po śniadaniu kupujemy bilety po 1,5E, na cały dzień jazdy autobusami i ruszamy do historycznej stolicy Malty - Mediny. W planach mamy nie tylko stolicę, ale od niej zaczynamy.
Położenie na wzgórzu, solidne mury obronne, z jednej strony schodzące pionowo w dół, a z drugiej wzmocnione fosą - wąskie i kręte uliczki - od razu widać, że to była i jest forteca. Może dziś już nieużywana, ale nadal piękna...
W katedrze trafiamy akurat na ślub. Ciepło dość, większość gości w garniturach, sukniach, trzeba zachować powagę - ślubu udziela biskup. Staram się dowiedzieć, czy to ktoś ważny bierze ślub, bo kościół pełny, przed kościołem sporo osób czeka, by złożyć życzenia. Jeden z mieszkańców z uśmiechem odpowiada, że nikt szczególny - tutaj po prostu tak wyglądają śluby jak bierze je ktoś z miasta Medina.
Kiedy opuszczamy już miasto przez chwilę drogę do wyjścia blokuje nam orszak. Nie wiemy kto jechał w karecie, ale oprawę do wjazdu miał naprawdę niezłą...