Upał straszny, ale w końcu coś zjeść trzeba. Rok wcześniej już przekonałem się, że stacje EKO przy autostradzie to bardzo dobre miejsce szczególnie jak jedzie się tranzytem - nie ma problemów z płatnością kartą nawet jak tylko bierzemy kawę i ciastko. Ceny nieco wyższe niż w niewielkich miastach, ale jakość niezła. Jak Serbia no to pljeskavica, do tego sałatka, ziemniaki... Nasz postój przedłuża się nieco - muszę załatwić kilka spraw telefonicznie, a bardzo sprawnie działające Wi-Fi daje możliwość znacznego obniżenia kosztów. Kiedy mamy już odjeżdżać - widzę, że właśnie podjechał samochód z rejestracjami z Kosowa. Wiele słyszałem o 'dzikości' przejść granicznych Serbia-Kosowo oraz różnych udziwnieniach w odprawie... korzystam więc i radze się 'miejscowych'. Próbują rozmawiać po niemiecku, ale nam nie wychodzi za bardzo... w końcu kiedy dowiaduje się, że jesteśmy Polakami, odzywa się po chorwacku. Okazuje się, że ma żonę z Chorwacji i mimo iż mieszkają w Prizren, to on jeździ do Chorwacji do pracy i właśnie wracał do domu. Dostajemy bezcenna informację - przejście graniczne w okolicy Podujewa/Besiane działa normalnie, tylko trzeba będzie wykupić ubezpieczenie OC. Dostaliśmy też numer telefonu do naszego rozmówcy - Niki (kolejny 'Mikolaj' na naszej trasie) i zaproszenie 'chociaż na herbatę jak przez Prizren pojedziemy. Ruszamy...