Idąc za radą naszego zaprzyjaźnionego przewodnika - zwiedzanie okolic zaczynamy od Graczanicy. Jazda po samej Prisztinie dostarcza wielu wrażeń. Mój towarzysz podróży, który nie ma doświadczenia w prowadzeniu pojazdów w krajach Azji, Maghrebu czy Bliskiego Wschodu - troszkę źle znosi zasadę 'kto pierwszy ten ma pierwszeństwo', czy 'pasów ruchu jest tyle ile pojazdów się zmieści' :) Mimo tego pozornego bałaganu ruch idzie w miarę sprawnie, a żadnej stłuczki po drodze nie zwuwazyliśmy.
Po niecałych 30 minutach jazdy docieramy do Graczanicy, gdzie znajduje się średniowieczny monastyr prawosławny. Miejsce jest dość mało przyjazne turystom - parking daleko od wejścia (my tam parkujemy przy samym wejściu - nie tarasujemy ani ruchu ulicznego ani znikomego ruchu pieszego), zakaz robienia zdjęć nawet z zewnątrz... dziwne... Na próżno szukać tu też opisów w języku jakimkolwiek. No jest zabytek - kościół przy monastyrze można od środka zobaczyć, ale informacje - po powrocie, z internetu... trochę tak dziwnie jak na miejsce, które znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.