Wiele razy słyszałem to słowo wypowiadane przez zaprzyjaźnionych fanów podróży motocyklowych. No i wreszcie - jest... Trudno opisać w kilku zdaniach to miejsce. Oczywiście - z założenia mamy przez nie przejechać i nie zapuszczać się w drogi poza-asfaltowe (w Parku Narodowym to chyba nawet nie uchodzi). Wiem, że wizyta nasza była krótka, ale krajobrazy warte nawet najkrótszej wizy.
Drogi niezłe, choć czasami wąskie i mocno perforowane. Był kawałek drogi gruntowo-szutrowej, ale jak 'Sporciak' dał rade to każdym motocyklem tamtędy przejedziecie. Ruch powiedziałbym - mały. Przez całą trasę mijamy kilka samochodów i kilka motocykli nas mija - my się nie spieszymy, często stajemy robić zdjęcia.
Krajobraz... od nieco pustynnego poprzez imponujące lasy aż po niesamowite drogi idące po połoninach i przełęcze między wysokimi górami. Widok na Bobotov Kuk - zapiera dech w piersiach... Wtedy właśnie można poczuć że znajdujemy się na ponad 1900m npm - zapiera i dech w piersiach dosłownie :) Bardzo proszę - nie mówicie, że im wyżej tym mniej tlenu w powietrzu. Tlenu aż do wysokości ok 100km jest tyle samo procentowo, ale ciśnienie pod jakim jest podawany do pęcherzyków płucnych nie wystarcza do dokonania wymiany tlenowej w płuchach.
Po drodze spotykamy rowerzystów - naprawdę podziwiam... Tędy też pojedzie pewnie Francuz, którego poznaliśmy, ale to za dzień-dwa co najmniej.
Sam przejazd przez park drogą P-18 to zaledwie 20km, ale jakie piękne 20 km... do tego stopnia piękne, że w pewnej chwili zastanawialiśmy się czy nie zostać tu na noc - jest kilka możliwości noclegu. Jedziemy jednak dalej. Przynajmniej ja - z postanowieniem, ze tu wrócę i nie tylko przejazdem. Wszelkie legendy o drodze P-18 od Jeziora Pivsko do miejscowości Virak jak najbardziej zawierają 'ziarno prawdy'.