Poprzedni wieczór był krótki... zmęczenie i zdenkowa rakija szybko nas położyły spać. Zanim to nastąpiło zdążyliśmy jeszcze przeliczyć ile czasu nam zostało oraz sprawdzić pogodę na następne dni. Efekt był taki, że po przeliczeniu kilometrów zdecydowaliśmy się odwiedzić jeszcze stolicę Republiki Serbskiej, miasto Banja Luka.
Ranek mija nam na odwiedzinach Żółtej Fortecy i wzgórza dzielnicy Vratnik. W okolicach naszego hotelu znajduje sklep z militariami i starociami, znajduję w nim... odznaki z czasów Igrzysk Olimpijskich 1984 w Sarajewie, między innymi te, które nosiła polska reprezentacja.
Tego dnia zanim jeszcze opuściliśmy Sarajewo, mój towarzysz podróży spytał mnie co ja widzę w daniu 'punjena paprika' (nadziewana papryka). Zabrałem go na Bravadziluk, do takiego miejscowego baru, gdzie nie ma menu po angielsku, je się na metalowych talerzach i miejsca jest może dla 10 osób - byliśmy jedynymi nie-miejscowymi. Kiedy zjadł porcję papryki nadziewanej dobrze doprawionym farszem mięsnym podanej w sosie pomidorowym i z gęstą kwaśna śmietaną - powiedział 'teraz rozumiem' :) Ot taki mały wkład w edukację kulinarną mego towarzysza podróży.
Jeszcze przed wyjazdem znajdujemy nocleg, prosimy naszego kolegę, by zadzwonił tam, dopytał o cenę i upewnił się, że jest bezpieczny parking na motocykle. Cena bardzo przyjazna portfelowi, zapewnienie o parkingu - jest... Czas więc w drogę.