Kolacja, nocleg, spacer po Centrum... Niby nic, ale atmosfera Krakowa zawsze mnie jakoś pozytywnie nastraja, może dlatego że mieszkałem i pracowałem tu kiedyś. A pozytywne nastrojenie przyda się bardzo na czekającą mnie podróż w "nieznane". Na koniec spaceru - obowiązkowy punkt programu - Klub Re, który pamiętam jeszcze z czasów studenckich :) Od nieznanego dzieli mnie jeszcze postój w dobrze mi znanym Budapeszcie, u znajomych, ale już coraz bardziej "pachnie" przygodą...
Rano czeka mnie rytuał - pakowanie bagażu, ostatnia szansa na pozbycie się przedmiotów, które nie będą mi potrzebne (zostaną u znajomych). Kilka "gadżetów" wypakowuje, sprawdzam czy wszystko zmieści się w sakwy i jeszcze ostatnia "rytualna" czynność - ubieranie się... Sprawdzenie czy wszystkie protektory są na miejscu, czy spodnie dobrze leżą (nowy nabytek - to ich "dziewiczy rejs"), czy nowe rękawice są dobrze dopasowane... Musi być wygodnie, ale i bezpiecznie. Słońce już wysoko, niebo bezchmurne - czas ruszać :)