Zauważone podczas oględzin opony pęknięcie wygląda groźnie. Miasto nie zachwyca, ale są tam serwisy oponiarskie, no i w końcu to UE, mogą sprowadzić potrzebną część.
Pierwszy serwis orzeka, ze konieczna jest wymiana opony, ale oni takich nie robią, ale serwis Hondy 1,5km dalej to na 100% załatwi. Po tym jak mi drogę wytłumaczyli - pobłądziłem... Jakiś miły młody Grek na skuterku pojechał ze mną i pokazał mi gdzie jest serwis. Co z tego, że od miejsca w które mnie podprowadził trzeba było podjechać jakieś 100m pod prąd żeby dotrzeć do serwisu... To w końcu Grecja :) Pojechałem pod prąd, no i...
Serwis zamknięty na wielka kłódkę... Niedobrze. Ale zaraz inny uczynny Grek zatrzymał się i pokazał mi gdzie mieszka właściciel. Trafiłem dopiero za 3 razem i dowiedziałem się od sąsiadów, ze będzie za 5 min w warsztacie... Zdążyłem pójść po zakupy, wykonać kilka telefonów (z UE znacznie taniej niż za Albanii) i pojawił się :) (wniosek - greckie 5 minut to takie dłuższe pół godziny czasy polskiego).
Krótkie oględziny, kilka telefonów i mówi mi, że opona jest! Jedna jedyna sztuka w Atenach i przyślą ją, ale dopiero na sobotę rano. Nie ma wyjścia, umawiamy się na sobotę rano i ruszam do Albanii... Wiem już, że mój wyjazd się przedłuży. Po drodze przystaję w supermarkecie i kupuję szampon, ale jak już za niego zapłaciłem to wychodzi z nim jedna z Cyganek która była na zakupach z koleżankami i gromadka dzieci... (szum, sztuczny tłok, zamieszanie, jedno z dzieci śmignęło między kasą i mną i zaczęło mnie szarpać za kurtkę kiedy jego mama stanęła po przeciwnej stronie, a portfel miałem już w ręce). Mogło być w sumie gorzej, ale portfel, telefon i aparat fotograficzny mam :) To niby tylko kilka €, ale niesmak pozostaje... Kupiłem drugi szampon. Igoumentsa coraz mniej zachwyca...