Przed granicą w sklepie wydaję ostatnie dinary macedońskie. Dojeżdżam na granicę, a tu... kolejka, która urosła kiedy w sklepie stanąłem. Zaparkowałem w kolejce, zdjąłem kask i poszedłem spytać się pograniczników czy nie ma tu pasa dla motocykli/rowerów.
Stało ich trzech jeszcze przed budkami. Byli w wyjątkowo dobrym humorze, zapytali ilu nas jest i jak usłyszeli, że tylko ja, jeden - pokazali, że mam wjechać przed autokary (tu wszyscy stali razem - samochody małe, duże, autokary). W minutę zostałem odprawiony i wjeżdżam do UE :)
Przypomina o tym ogromna flaga i napisy iż wjeżdżam do Bułgarii, nie ma się tam jednak jak zatrzymać by zrobić zdjęcie i nie zwrócić na siebie uwagi bułgarskich policjantów i celników. Policjant stojący na zewnątrz budki zobaczył polski paszport, uśmiechnął się i pokazał, że mam jechać. Kiedy poprosiłem o pieczątkę w paszport - do kolekcji, powiedział, że musiałby iść do budki i mnie w system wpisywać... dał mi do zrozumienia, że to duże komplikacje dla niego... Nie nalegałem więc. Potem podeszła jego koleżanka i jak zwykle zaczęła się rozmowa - skąd, dokąd, dlaczego sam... Mówiłem, że w Skopje mi nie naprawili motoru, to jadę na serwis do Sofii, bo tam mają jutro być części i naprawić mi go mają. "Ha! Widzisz, my jesteśmy lepsi od Macedończyków!"
(Pisząc te słowa już wiem, że naprawa nie miała miejsca, lepszości więc stwierdzić nie mogę na korzyść/niekorzyśc żadnej ze stron)Celnik, przy którym się zatrzymałem tylko powiedział mi, że mam kask założyć i... wjechałem do Unii :)