Kilka miesięcy wcześniej na granicy serbsko-węgierskiej widziałem autokary z oznaczeniem RKS (Republic of Kosova) na rejestracjach. Oznacza to, że jakoś musiały wjechać na teren Serbii, czyli jakaś normalizacja stosunków musiała nastąpić... Zastaliśmy w Merdare normalna granicę - kontenery/baraczki odprawy paszportowej i celnej, najpierw Serbowie, którzy przymknęli oko na to, że nie czekaliśmy w kolejce za 2 autokarami, później Kosowarzy. Wszyscy bardzo ładnie mówili po angielsku... tym razem nie udało mi się wjechać na dowód osobisty (w czerwcu 2015 przekonałem gościa na granicy w Hani i Elezit, że dowód da się tak samo zeskanować jak paszport - zrobił to i zobaczył, że się dało, po czym mnie przepuścił), ale miałem oczywiście paszport. Spytali się nas, czy to pierwszy raz i czy mamy ubezpieczenie. Na widok zielonej karty uśmiechnęli się i odesłali nas do budki, gdzie wykupiliśmy ubezpieczenie OC na 15 dni za 10E. Najdłużej trwało wpisanie wszystkich danych łącznie z kolorem motocykli do komputera... Po okazaniu gustownych certyfikatów zakupu ubezpieczenia panu celnikowi - bez zbędnych pytań wjeżdżamy do najmłodszego kraju w Europie.